Z prac w toku



Poniżej trzy fragmenty z innych rozpoczętych prac.

Rys. Albrecht Dürer (1471-1528), Rycerz, Śmierć i Diabeł

Wspomnienia Najemnego Rycerza


Ja, Krzysztof Remigian Dionizy, dziedzic na Skotnikach, herbem Pirzchała się pieczętujący, szlachcic podlaski w Ziemi Sandomierskiej osiadły, po długich latach zbrojnych usług wielmożom i po jeszcze dłuższych latach żywota mego, dziś, 29 Februarius Roku Bożego 1544, postanawiam, w oczekiwaniu na gest Pański cierpienia wszelkie mi kończący, spisać, na ile jeno sił i chęci stanie, potomnym ku nauce, drugim ku uciesze, przypadki co ważniejsze, w pamięci mojej póki co ostałe. A to za sprawą dziatek, co to ledwo ponad stół wzrosłe, zwykły były dziada starego wieczorami za rękawy szarpać, by im do snu, co drzewiej sam widział i przeżył, choć po jednej, przeszłej historii opowiedział. I nie masz w tym ani dziwnej czy trudnej rzeczy, jeno trza mi ostrożnie i słowa i przypadki dobierać, by tych miłych sercu osóbek niczem nie urazić. Nie masz tego wiele po łagodności stronie, a i ku nauce lepsze te sroższe historie, aleć pewności nie ma, że za czas jakiś, będzie miał je kto opowiedzieć wnuczkom wzrosłym i dojrzalszym. Wtedy te karty skreślone, skromnie oprawne, jeśli jeno chęć przeczytania ich będzie, wszelką wiedzę, którą zawrzeć na nich zdołam, za mnie potomnym przekażą. Za to odtąd ku Niebu modły kierować będę, by mnie dobry Bóg Ojciec ze wszystkimi świętymi, w zdrowiu podtrzymywali, bo już i oko nie to co dawniej i ręka, a i niecierpliwość, bóle i niewygody różne wciąż postępują. 

Rys. Albrecht Dürer (1471-1528),  Trzech "chłopów" rozmawiających

Wędrowcy


Gdy jeno chłody nocne ustąpują i łąki żółtym, mniszkowym kwieciem się przyoblekają, wylegają, jak co rok, dziady na trakty i dukty, by ku inszym, nowym dobroczyńcom wędrować, a dotychczasowych gospodarzy,  w podzięce za przetrwanie, od swojej bytności uwolnić. I tak darzy im Bóg w miesiącach obfitych, by ku swym przyszłym leżom zimowym podążali, na ile zdrowia lubo szczęścia i łaski boskiej im stanie. Zaklęci w cykle słońca i księżyca, brną z uporem do nikąd, dopóki głów swych nie złożą raz ostatni, w niemocy, do snu wiecznego.

Otwierajcie ludzie serca dla dziadów, tam po dworach i w niskich chatach, bo cóż tym maluczkim uczynicie, jakobyście to samo Panu Jezusowi uczynili.


Rys. Albrecht Dürer (1471-1528),  Kobziarz

Sławota


– Żadna zdobyta przez człowieka wiedza, nie odda w pełni obrazu jego niewiedzy. Tej ogrom nielicznym uda się objąć, a to dzięki wyobraźni, a nie poznaniu. Tedy może i ślepiec bliżej prawdy w tym być, niźli w pismach uczeni.

– Rzeczesz, że kto bardziej uczony to głupszy?

– Można to tak widzieć. Wiedza to jak droga do gwiazd. Zali mądrzejszy kto od drugiego wyżej podskoczy? Pychą jeno urośnie, że nad innymi góruje.

– Cóż za wymysły?

– Kiedy byłem w nowicjacie…

– Wy?

– Kiedy byłem w nowicjacie! Mówiono nam, że oto zesłał Pan na nas światło i prowadzi nas swoją ścieżką wybrańców, ku zbawieniu i życiu wiecznemu. I byłbym w to pewnie po dziś dzień wierzył i z wyższością na lud za murem spoglądał, gdyby nie w porę refleksja. Czymże ja Panu Bogu milszy, niźli ten grzbiet w polu od wysiłku wygięty? Chromy, co przed kościołem rękę wyciąga, albo dziewka z czeladzi, co przy panieńskim połogu życie swe za dziecię oddała? Że pismo czytam i pieśni Panu w kaplicy śpiewam? Ten ci to głupiec jest, kto w taki porządek uwierzy i trwa w nim niezmiennie latami. Choćby i tysiąc ksiąg przeczytał, nic to nie zmieni dla chwały Pana, a jemu mądrości nie przyda.

– A jakiż to ma z oną wiedzą związek?

– A ten, że nie jest zwykłą naturą ludzką zabiegać o wszelką wiedzę nieobjawioną bezinteresownie. Zawsze, gdy jeno nauka nowa człeku korzyść możliwą kosztem innych objawi, pierwej on rzuci się onej korzyści dobywać, niźli nowych nauk zgłębiać tajniki. Smutne to i chyba niemożliwe, póki co, do zmiany. Może kiedyś, za sto albo dwieście lat… Teraz zwyczajnie wszyscy jesteśmy zbyt głupi.

– Lepiej zmilcz dziadu! Może i głupio nie gadacie, ale dość zawile, by się to komu obraźliwym nie wydało. A dla nich… tych… no wiecie, to jak z palców strzelić i hop. Nikt nawet nie wspomni, żeście tu kiedy byli.

– Wiem i jako rzekłem: smutne to. Na to mi jednak usta dał Pan, by swe myśli wypowiadać.